wtorek, 22 stycznia 2013

Epilog

Wróciła do domu, była zmęczona. Wszyscy czekali na nią. Martwili się o nią.
-Wiktoria! Gdzie ty byłaś?-wskoczyła do niej matka.
-Zakończyłam to, już nigdy, nigdy nie będzie mnie szukał. On jest tam gdzie jego miejsce-mówiąc to wskazała palcem w dół.
-Mówisz o..-zapytał Lucjusz podchodząc do niej.
-Tak o nim. On nie żyje. No może żyje ale jest w piekle. Pokonałam go. Nie mówiłam wam o tym, ale od dawna praktykowałam aby być gotową na to spotkanie. Chciałam to zakończyć jak najszybciej. To pogmatwany, z jednej strony jest mi przykro al z drugiej się cieszę. Już nie będzie mnie nawiedzać w snach i mnie śledzić. Będę żyła normalnie. Przykro mi, że nie poszło to po waszej myśli ale nie możecie wiecznie dyktować mi warunków-tutaj spojrzała na swoich rodziców -A wy Cyprianie i Cyntio, lubię was. Spędziłam z wami wspaniałe momenty. Mam nadzieję że kiedyś się jeszcze zobaczymy. Lucjuszu, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Jesteś moją jedyną i niepowtarzalną miłością. Uległam i za to przepraszam. Nie chciałam aby tak się to skończyło, teraz odchodzę i proszę nie szukajcie mnie! Chce być sama, tak jakbym istniała tylko ja, trochę to dziwne ale dla mnie wspaniałe. Kocham was wszystkich mocno, najbardziej ciebie-jej oczy zachodziły łzami gdy spoglądała na Lucjusza-ale nie mogę tutaj dłużej siedzieć  Odnajdę takich jak ja, poznam moją historię, moją czystą historię-podeszła do swojej mamy i ją mocno przytuliła, zrobiła to samo ze swoim ojcem, Cyntią oraz Cyprianem. Następnie podeszła do Lucjusza i namiętnie pocałowała go w usta. Czuła jakby miliony motyli w brzuchu robiło jej nazłość aby wydostać się na wolność, jednak spławiła to uczucie.
Była już wiele kilometrów od domu, teraz czuła się wolna. Nie miała na sobie niczyjego wzroku, nikt nie patrzył z uwagą na każdy jej ruch. Dostała to czego chciała. Teraz pozostało jej tylko wyciszyć się, wędrować i zostać samą do końca życia, tak jak marzyła o tym w dzieciństwie. Zostawiła wszystko, by odszukać siebie.
_________________________________________
Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili uwagę temu blogowi, mam nadzieję że zakończenie was nie zaskoczyło. Nie miałam serca nacisnąć OPUBLIKUJ, ale w końcu musiałam to zrobić. Siedziałam przed tym jakieś dwadzieścia minut zanim to wcisnęłam. Serce mi się kraje że to kończę. Tak mam sentymenty do takich małych i bezsensownych rzeczy. Jestem strasznie głupia.
Jeśli nadal chcecie czytać różności mojego autorstwa to zapraszam na mojego nowego bloga:
www.irrational-fiction.blogspot.com/ 

Rozdział 36: Ona była swoją tarczą ochronną

Szła ścieżką, tak jej się wydawało. To wyglądało jak wydeptana ścieżka. Miała obronę, ona była swoją tarczą ochronną i jeśli miałaby kilka sekund, mogłaby się skupić i uchronić przed wszystkim. Usłyszała coś, wprawiło ją to nie w strach a w spełnienie. Nareszcie, tak długo czekała na to aby móc samej sobie zaradzić  Adrenalina płynęła w niej, tak szybko jak tylko mogła. Obróciła się i zobaczyła czarnowłosego mężczyznę, starszego od niej, już wiedziała na kogo patrzy. Jego oczy lśniły blaskiem pożądania. Nie jej, lecz jej talentu. To było on, ten który polował na nią tylko czasu, od jej dzieciństwa. Matka i ojciec chronili ją przed nim ale teraz mogła poradzić sobie z nim sama.
-Witaj, Wiktorio!-po lesie odbiło się echo jego wesołego, lecz zarazem strasznego głosu.
-Witaj, bestiam!-krzyknęła głośniej niż on, uśmiechnęła się do siebie. Praktykowała nocami, znała wszystkie zaklęcia i przeciw zaklęcia. Uda jej się.
-Wiesz po co tutaj jestem-odparł niesamowicie spokojnym tonem.
-Wiem, po to abym mogła cię zniszczyć-powiedziała i mimowolnie zbliżyła się do niego. On jak poparzony odstąpił do tyłu-czujesz prawda? Moja moc jest znacznie większa, teraz pożądasz tego talentu jeszcze bardziej. Ale zmartwię cię, nigdy go nie dostaniesz.
Roześmiała się głośno, drwiąco. Uniosła się ku górze, z jej oczu i rąk wypłynęło palące w oczy światło.
-Myślisz, że ja nie posiadam talentu?-zapytał krzywiąc się.
-Wiem, że posiadasz. Ale nie wystarczający aby mnie pokonać-warknęła i zaczęła wymawiać zaklęcie które miało go osłabić Ego te invitem! Omnes potentiae egestas semper. Omnes qui volunt facere hanc captatrix occisus est! Tellus elementum aquae mihi! Terra, da mihi elementum ventus! Terras ignibus mihi! Tellus elementum mihi terra-poległ na ziemie, chwycił się za serce, nie potrafił oddychac, dziewczyna spojrzała na niego z triumfem i kontynuowała- Solvite, omnia mala associatur! Perdere omnia ad nieszystą potestas! Licet delere omne bonum dissipans terram opem!
Z jej dłoni spłynęła na niego fala jasnego światła i upadł na ziemię.
-Nie rób tego! Jestem twoim jedynym źródłem informacji. Jeśli mnie zniszczysz, nie dowiesz się niczego o sobie i twoim talencie!-wyjąkał przestraszony i sparaliżowany.
-Kłamiesz! Teraz skończę z tobą na dobre!-krzyknęła i zatopiona w oślepiającym świetle recytowała kolejne zaklęcie- Tenebrosi virium, id capere. Malorum daemonum, tolle eam. Combustio in inferno. Ut anima non reditura. Sit rotulis off fundo profundo lacu. Tolle anima eius, tolle corporis eius. Cinis eius devorabit. Mors Omote eam, accipit mortem, mortem faciat eum relevium, tormenta aeterni cruciatus. Mortem dico vobis Perfice, quod coepit occidere, incendere, comburas, interficiens, torquentes!
I koniec. Jego ciało wtopiło się w ziemię, w ogniste płomienie. Tak zakończyła swoją rolę w tej grze.