-Cześć, jestem Lucjusz-powiedział chłopak miło się uśmiechając-ale to wiesz bo przed chwilą powiedział to pan Margel.
-Cześć, tak wiem kim jesteś- odparła chłodno i znowu spojrzała w jego oczy widać w nich było soczewki które miał zamaskować czerwone wampirze oczy.
-Skąd się przeprowadziłaś?-znów się uśmiechnął.
-Lepiej zajmijmy się lekcją- dziewczyna otworzyła notatnik a chłopak się zmieszał i otworzył książkę na stronie której kazał nauczyciel. Wiktoria nie miała jeszcze książki do biologii więc musiała spoglądać co chwilę do książki Lucjusza. Jemu to najwyraźniej się spodobało, niestety Wiktorii nie. Nie znosiła siebie za to że nie miała listy książek zanim przyszła do nowej szkoły, nie musiałaby wtedy tolerować bliskości Lucjusza.
-Więc powiesz mi skąd przyjechałaś -szepnął Lucjusz do ucha Wiktorii. Był zaledwie kilka milimetrów od jej szyi. Pierwszy raz poczuła się zagrożona w obecności wampira. Nie miała się czym bronic. Ale wiedziała że nie zrobi tego przy wszystkich, nie ugryzie jej w klasie na oczach tylu ludzi.
-Przestań. Dobrze wiem kim jesteś-powiedziała odsuwając się od niego- a raczej czym.
-Co? O czym ty mówisz?-zapytał ze zdziwieniem.
-Jesteś wampirem, nie udawaj wiem-powiedziała i po kilku sekundach zadzwonił dzwonek.
-Ale skąd ty..-nie dokończył, Wiktoria już była w drodze pod koleją klasę.
"Jak mogę nie mieć przy sobie odrobiny nawłoci! Że też musiałam ściągać tą przeklęta bransoletkę!"-pomyślała Wiktoria. Nawłoć jest ziołem które odstrasza wampiry i działa przeciwko ich urokowi.
Zadzwonił dzwonek. Wiktoria weszła do klasy dwieście trzynaście, miała teraz lekcję historii przywitała się z nauczycielem i usiadła w ostatniej ławce. Lucjusza i dwóch innych osób nie było. Wiktoria była strasznie ciekawe gdzie się podziewają. Nagle do klasy weszły trzy tak samo blade osoby jedną z nich był Lucjusz.
-Przepraszamy za spóźnienie pani Trink-powiedział chłopak który stał obok Lucjusza.
-Jak zwykle spóźnieni. Trójka muszkieterów. Siadajcie, Lucjuszu rozumiem że Cyntia i Cyprian się spóźnili ale ty? Co się z wami dzieje dzieci.
Cyntia i Cyprian usiedli w trzeciej ławce a Lucjusz szedł w moją stronę, wiedziałam że to nie wróży nic dobrego.
-Masz, to na dowód że nie jesteśmy źli- usiadł obok Wiktorii i podał jej mały woreczek.
-Co to?-zapytała chłodno lekko się od niego odsuwając.
-Nawłoć, a co innego?-odparł z lekkim obrzydzeniem Lucjusz. Wiktoria otworzyła woreczek z niego wypadły zioła owinięte w starą, małą szmatkę. Lucjusz odwrócił głowę, jej zapach w takiej ilości nieźle go denerwował.
-Dlaczego to robicie, albo raczej dlaczego ty to robisz?-zapytała ze zdziwieniem.
-Bo chcemy normalnie żyć. Nigdy nie mieliśmy szansy żeby żyć normalnie. Chcemy to zmienić. Na wieczność -odparł chłopak przybliżając się do dziewczyny- normalnie, pod każdym normalnym względem jaki może istnieć.
-Świetnie więc czym się żywicie?-zapytała Wiktoria wiedziała że wampiry mają czerwony oczy tylko gdy piją krew ludzką.
-Krew, zwierząt-odparł chłopak bez zastanowienia.
-Kłamiesz, masz soczewki, widać że żywisz się ludzką krwią-powiedziała z jeszcze większą pogardą niż dotychczas.
-Nie zabijamy ludzi, mamy krew z banku krwi-odpowiedział z satysfakcją, jakby to był powód do dumy-możemy się spotkać i porozmawiać nie w szkole?-zapytał z nutką nadziei.
-Nie. No chyba że chcesz zginać.
-Skąd o nas wiesz?-zapytał ale zadzwonił dzwonek i Wiktoria zabierając torbę i nawłoć z ławki odeszła.
-I jak wiesz kim ona jest?-zapytał Cyprian stając obok ławki Lucjusza.
-Nie..-odparł zrezygnowany, zabrał torbę i odszedł.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz