Siedzieli cicho, Wiktorie powoli zaczynała irytować cała ta sytuacja. Zawsze tylko ona siedziała cicho i ignorowała wszystko wokół. Nie zdarzyło się jej aby ktoś ignorował ją. Teraz jednak zaczynała się martwic o swojego ojca który powinien wrócić do domu jakiś tydzień temu. Bez słowa zabrała telefon i wybrała numer swojego taty, nie odbierał więc nagrała się na pocztę. Lucjusz ani ni drgnął. Dziewczyna zdenerwowała się i pstryknęła chłopakowi przed oczyma swa razy palcami. Ten spojrzał na nią ze zdziwieniem i urazą,a następnie ocknął się już całkowicie.-Ile twojego taty już nie ma?-zapytał lekko unosząc kąciki ust do góry.
-Tydzień dłużej niż miesiąc-oparła lekko poirytowana zachowaniem Lucjusza.
-Na pewno za niedługo wróci. Przecież on jest z twoją matką, a ona raczej go nie zabije. W końcu go kochała-dodał chwytając jej rękę.
-Tak, tak nas kochała że odeszła, maskując swoje nowe życie, oszukaną śmiercią-wymamrotała z obrzydzeniem Wika.
-Daj spokój ile będzie wałkować tą samą regułkę? Ciągle powtarzasz to samo, może się zmieniła. Ale nie ty teraz powiesz coś w stylu: "Tacy jak ona się nie zmieniają"!-odparł z jeszcze większym poirytowaniem chłopak.
-Bo tak jest!-parsknęła i usiadła bliżej chłopaka całkowicie zrezygnowana.
-Wiesz że nie możesz tak myśleć! Ani o twojej matce ani o ojcu. Oboje się DALEJ kochają-Lucjusz podkreślił słowo dalej-musisz to uszanować, jasne?
-Dobra, idziemy gdzieś?-zapytała po chwili ciszy.
-Wiktoria, dobrze się czujesz? Jest już dziewiąta wieczorem-dziewczyna ze zdziwieniem spojrzała na Lu a następnie na zegarek który leżał na stoliku.
-Rzeczywiście, jak to możliwe? Tak długo się ignorowaliśmy?-zapytała z niedowierzaniem.
-Może, ja cały czas myślałem o Cytnii, dalej nie wróciła. Chyba będę musiał jechać z Cyprianem to sprawdzić nie dała znaku życia odkąd wyjechała.
-Mogę jechać z wami? Bardzo was proszę-odparła błagalnie.
-Ja nie mam nic przeciwko, Cyprian raczej też nie będzie miał z tym problemu. Wyjedziemy jutro rano, teraz muszę iść-powiedział, całując ją w policzek-bądź gotowa o piątej rano, to trochę długa droga-po tych słowach zniknął zostawiając za sobą nikły zapach jego perfum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz