czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 33: Przybliżyła się do czarnej chmury

Wiktoria teraz po raz kolejny nie pójdzie na lekcje, ponieważ wyjeżdża na małą wycieczkę. Jeśli jej tata się dowie to i tak nic się nie stanie, przecież tak jest co roku. Nie zwracała na to zbyt większej uwagi, chociaż uwielbiała chodzić do szkoły ponieważ kochała lekcje językowe. Teraz była czwarta piętnaście, a ona siedziała na kanapie, głaszcząc Chckiego. Zamierzała zabrać go ze sobą, chłopcy i tak się zgodzą. Była już spakowana, wiedziała że posiedzą tam dłużej jak to zwykle bywa. Włączyła laptopa i zaczęła przeglądać zdjęcia ze starego miesteczka
Nie widząc nigdzie przeciwności, po dwudziestominutowym serialu wyszła z Chackim na spacer do lasu, było nadal ciemno ale jak zwykle ona się nie bała. Za dwadzieścia minut będą po nią chłopaki, zdąży. Weszli do lasu i kierowali się węchem Chackiego. Po parunastu minutach wyszli na polanę, Wiktoria spojrzała na zegarek. Za dziesięć minut przyjadą po nich, muszą wracać.
"I po co tu szłam? Nawet sobie chwili tu nie posiedzę"-pomyślała zrezygnowana, kierując się w stronę domu. Prawie weszli do lasu o nagle usłyszeli za sobą trzask łamanej gałęzi, ale to była najwidoczniej naprawdę gruba gałąź. Wiktorie sparaliżował strach, ale wiedziała że musi iść dalej. Szybko pociągnęła Chackiego i pobiegła w stronę domu, przed nią z ziemi jakby wyparował czarny dym. Przebiegła przez niego i zrobiło jej się niesamowicie chłodno, nie kierowała się nie widziała co robić. Stała a Chacki uciekł w stronę domu, ponieważ puściła smycz i nakazała mu uciekać.
"Mądry pies, nie tak jak ja.. Ohh, co mam robić "pomyślała i nagle ją olśniło, ale to tak dosłownie. Przypomniało jej się zaklęcie, które widniało dokładnie obok opętania umysłu, to było zaklęcie jasności dobra. Jak ono brzmiało? Przypomniała sobie, szybko z uniesionym głosem wypowiedziała trzy razy:
-Splendor bonitas, mortem tuam est malum! Splendor bonitas, mortem tuam est malum! Splendor bonitas, mortem tuam est malum!- z jej dłoni wybłysnęło złociste, oślepiające światło a ona przybliżyła się do czarnej chmury i zbliżyła ku niej ręce. Kilka sekund, wszystko dobrze. To coś zniknęło, ale była pewna że znów powróci. Pytanie to dlaczego?
Zakręciło się jej w głowie, szybkim lecz chwiejnym krokiem skierowała się do swojego domu aby za chwilę wyruszyć wraz z Cyprianem, Lucjuszem i Chackim do Cyntii. Wyszła i dostrzegła samochód Cypriana.
-Wiktoria! Gdzie byłaś wszędzie cię szukaliśmy. Dobrze się czujesz? Jesteś jakaś blada-odparł Cyprian a kilka sekund później za jego plecami pojawił się Lucjusz.
-Cześć wam, wszystko dobrze. Jedziemy?-zapytała z uśmiechem chociaż w środku czuła rozrywający ból i zmęczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz