Wiktoria siedziała już w domu trójka jej przyjaciół także wróciło do swojego domu. Dziewczyna ciągle zastanawiała się dlaczego jej ojciec tak ją oszukał i nie zabił jej matki? Wiktoria wstała z kanapy na której siedziała i podeszła do lustra wpatrywała się w swoje odbicie dobra piętnaście minut gdy jej uwaga padła na czerwoną kropkę która spoczywała na jej czole.
-Fuuu-krzyknęła sama do siebie i szybko powędrowała do łazienki gdzie chwyciła małe pudełeczko i zaczęła smarować całą twarz białą substancją. Maseczkę musiała zmyć dopiero za dwadzieścia minut więc usiadła przed laptopem i włączyła swój ulubiony serial. Dużo nie zdążyła obejrzeć, po około dziesięciu minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna zeszła na dół i otworzyła. W progu stał Lucjusz.
-Co ty masz na twarzy?-zapytał i zdusił śmiech.
-Właź i się nie odzywaj, Lu-odparła Wiktoria i zamykając drzwi oboje poszli do jej pokoju.
-Jak się czujesz?-Lucjusz widział obojętność na twarzy dziewczyny.
-Nijak, co mam czuć poza nicością?-mruknęła i skierowała wzrok na ekran laptopa.
-Powiedz mi jakie masz tak naprawdę życie?-zapytał a dziewczyna popatrzyła na niego i po chwili usiadła krzyżując nogi na przeciw niemu.
-Naprawdę?-westchnęła-jeszcze parę lat temu wszystko było stabilnie, później zrobiłam krok do przodu i runęłam, runęłam w bezdenną otchłań która prowadzi do jednego miejsca. Nie miałam siły żeby wyjść z tego dołu który sam sobie wykopałam, a gdy znowu spróbowałam to nie minęła chwila z znów zaczęłam zapadać się niżej, widziałam już to co mnie czekało, nie wiedziałam jak sobie poradzić. Nie szukałam pomocy nikogo, nie chciałam jej. Sądziła że nic nie potrzebuję, gdy już sięgnęłam dna, czułam się okropnie i bezradnie. Ciągle tylko robiłam coś co i tak nie wychodziło mi na dobra. Później postanowiłam walczyć z bezsilnością. Wiedziałam że potrzebuję pomocy, zobaczyłam jasne światło i kogoś kto wyciąga mnie na górę na sam szczyt, tam gdzie wszytko zacznę od początku, a teraz jestem w połowie drogi do dna po raz kolejny. Czuje że jestem nikim. Ale wiem że to co mam czyni mnie wyjątkową i chcianą ale to tylko rutyna. Nie znaczę nic, więcej.
-Hej, nie mów tak. Dla mnie jesteś ważna i znaczysz więcej niż możesz sobie wyobrazić powiedział i przysunął się do niej obejmując ją ramieniem.
-Przestań, to nieprawda-odparła Wiktoria odsuwając się od niego.
-To prawda, jak mam ci to udowodnić?-zapytał chwytając jej rękę.
-Nie wiem, nie musisz się wysilać.
-Ale ja chcę-odparł szeptając jej to do ucha i opierając jego głowę o jej ramię.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz