wtorek, 16 października 2012

Rozdział 24: Iskierki światła

Siedzieli razem wtuleni w siebie, od dawna oboje szukali wzajemnego wsparcia. Chłopak nie potrafił przestać myśleć o siostrze która zamierza go odwiedzić, a dziewczyna boi się tego czego nie wie on.
-Zaczekaj tu-powiedział i zerwał się z kanapy.
-Co się stało?
-Chyba coś słyszałem-już go nie było. Wiktoria nie wiedziała co ma robić, zrobiło się jej zimno a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. 
-Lu?-powiedziała przytłoczonym głosem. Nie usłyszała odpowiedzi. Wstała i gdy dochodziła do drzwi coś rzuciło ją na podłogę. Spojrzała w górę a tam zobaczyła twarz jakiegoś mężczyzny, chciała wstać ale ten jej to uniemożliwił. Po kilku sekundach pojawił się Lucjusz, trzymał w swoim ręku kołek. Chciał go wbić w nieznaną postać  ale mężczyzna był szybszy i przystawił kołek do serca Lucjusza. Wiktoria skupiła się i wstała i zaczęła iść w ich kierunku. Jej oczy zaczęły się świecić, z jej ust także wypadały iskierki światła. Jej dłonie był wypełnione blaskiem, Lucjusz patrzył się na nią ze zdziwieniem, widział w niej anioła. Mężczyzna się wystraszył i odstąpił krok do tyłu. Wtem Wiktoria skierowała całą świetlistą moc na nieznajomego, co rzuciło go na ziemię i wchłonęło. Jej medalion w kształcie kruka, który miała na szyi zaczął się świecić.  Wyczerpana dziewczyna upadła z hukiem na ziemię i straciła przytomność.
Obudziła się w pokoju o zielonych ścianach, nigdy nie widziała jeszcze tego pokoju, nie wiedziała gdzie jest. Rozejrzała się i obok siebie zobaczyła Kaleni oraz Lucjusza.
-Lucjusz? Kaleni?-wychrypiała.
-Obudziła się-przyjaciółka zerwała się na równe nogi i podbiegła do wielkiego łoża-jak się czujesz?
-Dobrze, czy to co zrobiłam to prawda?-zapytała spoglądając na przygnębionego Lucjusza.
-Tak-odparł i wyszedł z pokoju.
-Co mu jest?-zapytała cicho.
-Jest na siebie zły, uważa że to przez niego byłaś tyle czasu nieprzytomna. Mówił coś o tym że on powinien pokonać tego chłopaka a nie ty powinnaś bronic jego.
-Ile spałam?-Kaleni wręczyła przyjaciółce kubek z gorącą herbatą.
-Cztery dni. Była tu twoja matka. Mówiła że czuła jak używasz mocy, chłopcy nie pozwolili jej wejść-odparła i przytuliła się do przyjaciółki-tak się o ciebie martwiliśmy.
-Mogłabyś zawołać Lucjusza a trochę później Sebastiana?-zapytała z wdzięcznością, ponieważ wiedziała że przyjaciółka się zgodzi.
-Jak skończycie to daj znać, dobra?- Wiktoria kiwnęła głową a Kaleni wyszła. Po kilku minutach pojawił się Sebastian.
-Cześć, młoda-odparł i przytulił ją mocno.
-Hej, a gdzie Lucjusz?-chłopak uśmiechnął się.
-Powiedział że przyjdzie jak zostaniesz sama.
-Aha, dobra.
-Jak się czujesz? Jesteś strasznie dzielna. Wiesz że nie możesz używać tak wielkiej ilości mocy-dziewczyna popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Kaleni potrafi szczegółowo opowiadać-oboje wybuchnęli śmiechem.
-Kaleni..-westchnęła-czuję się dobrze. Nie mogę ale musiałam, on mógł zabić Lucjusza. Jak widzisz nic mi się nie stało-dotknęła klatki piersiowej gdzie powinien znajdować się jej naszyjnik którego w dotyku nie wyczuła-gdzie mój wisior?-zapytała z niepokojem.
-Lucjusz go ma, lepiej już po niego pójdę-pocałował przyjaciółkę w policzek i zszedł na dół. Po kilkudziesięciu sekundach w pokoju pojawił się Lucjusz a w ręku trzymał naszyjnik Wiktorii.
-Lu! Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczne-sięgnęła po naszyjnik jednakże chłopak wycofał rękę-mógłbyś mi go oddać?
-Pod warunkiem że powiesz mi o co w tym wszystkim do cholery chodzi i kim ty jesteś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz