wtorek, 2 października 2012

Rozdział 5: Zaczynasz nowe życie i na tym się kończy! Nowe lepsze życie.


Sen Wiktorii zakłócił głośny grzmot, dziewczyna wstała niechętnie i podeszła do okna. Była burza, silna burza. Drzewa wokół bujały się we wszystkie strony. Podobnie jak krople deszczu, grzmoty padały gdzie tylko popadnie. Spojrzała na zegar było wpół do szóstej. Postanowiła wziąsć prysznic i zjeść śniadanie.
Gdy wyszła z łazienki była ubrana i pomalowana. Zeszła do kuchni i zrobiła sobie dwie kanapki z sałatą i pomidorem oraz nalała sobie do szklanki soku z dyni. W lodówce nie było zbyt wiele rzeczy więc po szkole zamierzała iść do centrum miasteczka i kupić coś, aby uzupełnić zapasy w lodówce. Miała jeszcze godzinę do wyjścia więc gdy zjadła włączyła swój laptop i przeczytała pocztę, która dostała od swoich przyjaciół z którymi jeszcze niedawno się spotykała. Był tam mail od jej najlepszej przyjaciółki Kaleni:

Moja słodka Wiki.
Strasznie za tobą tęsknie, jeszcze niedawno byłyśmy nierozłączne a teraz musimy się przyjaźnić na taką odległość. Nawet nie wiesz jak w tym szarym mieście mi ciebie brakuje. Nie wiem jak wytrzymam osiem miesięcy bo wiesz że masz przyjechać na całe wakacje do mnie lub ja do ciebie.
Wczoraj byłam na randce z Sebastianem, on jest tak strasznie nieziemski. Przy nim moje nogi zamieniają się w galarety. Ale wiesz jesteśmy razem. I mam nadzieję że cieszysz się z tego powodu wraz ze mną. 
Wika! Do zobaczenia wkrótce. Twoja najlepsza przyjaciółka Kaleni.

Ps. Masz pozdrowienia od całej klasy i od pani Myk również.

Wiktoria strasznie się wzruszyła gdy przeczytała resztę podobnych maili wszystkim jej brakowało choć nie spodziewała się tego po wielu osobach. Zaczynała żałować że wyjechała z Andrelwa.
-Nie! Teraz jest za późno. Zaczynasz nowe życie i na tym się kończy! Nowe lepsze życie!-powiedziała sama do siebie. Spojrzała na zegar, było w samą porę by wyjść  Spojrzała przez okno. Dalej padało ale mniej niż wcześniej. Ubrała ciepłą kurtkę, buty, zabierając parasolkę wyszła i zamknęła dom na klucz.
Szła powolnym krokiem. Nie było wcale zimno. Jedynie o czy teraz myślała to o jak najszybszym rozdaniu zaproszeń na jej jutrzejszą imprezę.
Weszła do szkoły i pierwsze co zobaczyła to Lucjusz otrząsający swój czarny jak smoła płaszcz z kropli deszczu. Szybkim krokiem do niego podeszła i wręczyła mu niewielką kartkę.
-Hej-powiedziała-mam nadzieję że przyjdziesz-odparła po czym szybkim krokiem odeszła, Lucjusz nawet nie zdążył jej odpowiedzieć.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Wiktoria weszła do klasy i usiadła w ostatniej ławce. Po chwili obok niej pojawił się Lucjusz. Ona wyjęła dwa zaproszenia i wręczyła mu je.
-To dla twoich przyjaciół, przekażesz zaproszenie?-zapytała z uśmiechem.
-Cześć, chętnie przyjdę i tak przekażę-rzekł szybko, lecz trochę zdziwiło go zachowanie dziewczyny co do niego i jego przyjaciół-szybka jesteś.
-Dlaczego tak sądzisz?-uśmiechnęła się pytająco.
-Zaprosiłaś połowę szkoły. A przyjdzie więcej niż połowa. Pomóc ci urządzić tą imprezę?-teraz zrozumiała o co mu chodziło, ale grała twardą.
-Dziękuję, poradzę sobie. Ale miło że pytasz-odpowiedziała po czym skupiła się na lekcji matematyki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz