Obudziła się, było ciemno. Spojrzała na zegarek, godzina trzecia. Wiktoria była cała zimna, mokra i brudna. Nie wiedziała co się stało. Spojrzała na drzwi, zamknięte. Skierowała głowę w stronę okna i nie. Okno było otwarte na oścież a na parapecie były ciemne ślady rąk i stóp, oświetlone księżycem. Dziewczyna spostrzegła że cała pościel jest brudna i mokra. Wstała i poszła do łazienki, gdy spojrzała do lustra była przerażona. Nie wiedziała co się stało. Co zrobiła albo co ktoś zrobił. Przemyła twarz u łzawiące oczy, po czym bez zastanowienia weszła pod prysznic w ubraniach i dopiero tam zaczęła je ściągać. Większość była z każdej strony potargana. Gdy spłynął po niej strumień gorącej wody, poczuła ulgę. Ale po chwili na nadgarstku poczuła pieczenie i nie mogąc wytrzymać z bólu wyszła, sycząc coś spod prysznica i owinęła lewą rękę ręcznikiem. Gdy do odwinęła zobaczyła ranę. Na ranie widniało małe kółko a pod nim większe oba były skreślone jedną linią. Dziewczyna zawinęła rękę bandażem i poszła do swojego pokoju.
Już nie zasnęła, cały czas siedziała na kanapie i czytała książkę, a właściwie przez całe sześć godzin przeczytała dwie i pół strony, ponieważ odbiegała myślami do godziny trzeciej. Dlaczego ta godzina? Nie mogła to być czwarta? To drobiazg że to godzina szatana, ale tak naprawdę to nic, przecież już raz u niego była. Stała z nim twarzą w twarz, to nie trudne. Wszystko można logicznie ale fałszywie wyjaśnić tak aby nikt poza nią, nie wiedział co się działo. I co to za znak? Co on oznacza, i jak się stało że ona go ma? Te pytania krążyły Wiktorii po głowie nieustannie, przez co jej głowa strasznie ją bolała a dziewczyna była w tej chwili kłębkiem nerwów. Musiała dziś wrócić do szkoły. Za godzinę musiała się stawić w klasie chemicznej. Jej ulubiony przedmiot.
Do klasy weszła z ulgą bo wiedziała że pani Langer, bardzo ją lubi ponieważ zna zawsze na wszystko odpowiedz. Teraz nie było inaczej niż zwykle, Wiktoria głosiła się do wszystkich zadań i bez trudu je rozwiązywała. Gdy zadzwonił dzwonek do Wiktorii podeszła od razu Anna.
-Cześć, długi czas cię nie było co jest z tą imprezą ona jest za trzy dni?-wydukała uśmiechnięta Anna, jednym tchem.
-Jutro zrobimy dekoracje na sali i będzie spokój, a no i wybierz ładną sukienkę musimy wszystko nadzorować, wiem że to impreza dla rady i tak dalej ale możesz zabrać partnera jeśli chcesz.
-Świetnie, mam jakąś sukienkę ale najpiękniejsza nie jest. Wiem kogo zabiorę-powiedziała i puściła oczko Wiktorii.
-Spotkamy się jutro po lekcjach przed salą, do zobaczenia-odparła i odeszła.
-Do zobaczenia.
Wiktoria usiadła w ławce, Lucjusza jeszcze nie było. Teraz miała WOS, nienawidziła tej lekcji. Była tak strasznie nudna. Przez całe czterdzieści pięć minut, słuchania kobiety która nie ma pojęcia o czym mówi. Po paru minutach doszedł Lucjusz. Uśmiechnął się na widok Wiktorii.
-Cześć-odparł z uśmiechem.
-Hej, słuchaj mam do ciebie pytanie.
-Tak?-powiedział z jeszcze większym uśmiechem.
-Pójdziesz ze mną na tę imprezę która jest za trzy dni?-zapytała a chłopakowi mina zrzedła. Dziewczyna posmutniała ponieważ podejrzewała że już ma zamiar odmówić. Lucjusz już otworzył usta żeby coś powiedzieć ale do sali weszła nauczycielka.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz