poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 22: Codziennie jest coraz gorzej i staczam się niżej.


Usłyszały dzwonek do drzwi, wstały i poszły otworzyć, po chwili dołączył do nich Sebastian.
-Cześć, gotowi?-zapytał Lucjusz.-Tak, już idziemy.Cała piątka wraz z Chackim wsiedli do samochodu i ruszyli. Piesek trochę warczał na Cypriana i Lucjusza, oni także nie darzyli go sympatiom. Wiktoria uspokoiła swojego czarnego pupila i po kilkunastu minutach byli już na miejscu.-Dobra, to kto ostatni w jeziorze ten sprząta przed wyjazdem-krzyknęła Wiktoria i pozostawiając na sobie tylko kostium wraz z Chackim ruszyli biegiem do jeziora. Ostatni wskoczyli Lucjusz i Sebastian. Lucjusz ciągle kręcił się przy Wiktorii nie dając jej ani chwili spokoju. Kaleni chciała z nią porozmawiać więc poprosiła chłopaków żeby na chwile im nie przeszkadzali i wyciągnęła Wiktorie do lasu. Wiktoria była odrobinę zaniepokojona ponieważ wydawało jej się że widzi coś, ale nie wiedziała co.-Wiesz, nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Ciągle coś widzę, wariuję. Codziennie jest coraz gorzej i staczam się niżej. Zaczynam się bać wszystkiego co jutro się zdarzy. Tak trudno to zrozumieć ale nie potrafię nie myśleć o mojej matce. Jak ona to zrobiła przecież nie może być dwoma postaciami w jednym ciele-powiedziała Wiktoria, rozglądając się wokół-to mnie zbyt przytłacza.
-Nie martw się. Masz mnie, Sebastiana, Chackiego i Lucjusza.
-O czym ty mówisz?-zapytała spoglądając na nią z niewiadomą.
-Przestań! Widzę jak on na ciebie patrzy, jest w tobie zakochany po uszy.
-Nie! Przestań, nie krzycz tak-Wiktoria z obawą że chłopak to usłyszy uciszyła przyjaciółkę-wracajmy już.
Dziewczyny poszły w stronę jeziora.
-Jesteśmy-powiedziały równocześnie gdy dotarły do chłopaków.
-Dobra świetnie chodźmy wszyscy popływać-zaproponował Sebastian-weźmy piłkę którą chłopaki zabrali.
-Możemy-Kaleni uśmiechnęła się i pociągnęła Wiktorie za sobą do wody. Wiktoria wpatrywała się w niesamowitą sylwetkę Lucjusza. Dopiero teraz zauważyła jego sportową figurę, nagle coś uderzyło ją mocno w głowę i dziewczyna przewróciła się do wody na plecy.
-Jeny Wika! Przepraszam, nie chciałem-powiedział Cyprian podchodząc do poszkodowanej i obolałej dziewczyny.
-Spoko, nic mi nie jest-powiedziała chwytając rękę którą podał jej chłopak.
-Idź z Lucjuszem do samochodu. W bagażniku powinny być okłady, zimne.
-Nic mi nie jest-powtórzyła trzymając się za głowę.
-Idź Wika! Nic ci to nie szkodzi-powiedział Sebastian a Lucjusz podszedł do dziewczyny, chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wozu.
-Przykro mi że musisz znosić moje towarzystwo-powiedział gdy byli już w drodze do samochodu.
-O czym ty mówisz? świetnie się z wami wszystkimi bawię-powiedziała i uśmiechnęła się. Starała się na niego nie patrzeć, chociaż nie wychodziło jej to zbyt dobrze. Stanęli przed samochodem i otworzyli bagażnik. Gdy Wiktoria zobaczyła co w nim jest odstąpiła krok do tyłu.
-Czy to jest..-powiedziała a Lucjusz dokończył za nią.
-Krew.
-Aha, a te okłady?-zapytała starając się pominąć fakt co jest w tym samochodzie.
-Tutaj-powiedział i podał Wiktorii zimny okład który wyciągnął z boku samochodu.
-Wiesz, jesteś naprawdę śliczna-dziewczyna zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. Chłopak przybliżył usta do niej usta i lekko musnął jej policzek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz